SIEDLCE II

SIEDLCE PO SĄSIEDZKU
20/08/2017

Na Siedlcach nie sposób nudzić się popołudniami. Można też liczyć na wsparcie w sytuacjach kryzysowych. Jest tylko jeden warunek – nie zamykaj się w domu, wyjdź do ludzi, a sprawią, że Twoje życie będzie piękniejsze.


– Można u nas tańczyć, malować, grać w szachy, brydża i gry planszowe – opowiada o „Zakopiance” Brygida Folkmann-Banaszak, prezeska Stowarzyszenia „Dla Siedlec” współtworzącego Dom Sąsiedzki „Zakopianka”. Piknik ZROZUMIEĆ SIERPIEŃ zorganizowali wraz z fundacjami Świat Wrażliwy i Dr Clown.

Popularny jest pudelek
– Pycha – uczestnicy pikniku zachwycają się ogórkami małosolnymi, których całe wiaderko przygotował na tę okazję Andrzej Ordak ze sklepu po sąsiedzku. Przy grillu uwijają się Adam i Marcin Dróżdżowie, ojciec i syn, mieszkańcy kamienicy naprzeciw „Zakopianki”. Chętnych na kiełbaskę z małosolniakiem nie brakuje.
Z pełnymi talerzami porozsiadali się na leżakach i kocach, by cieszyć się w słońcu licznymi atrakcjami pikniku. Rok temu plany pokrzyżował rzęsisty deszcz, musieli uciekać z parku przy ul. Bema pod dach „Zakopianki”.
Rozrywkę dla dzieciaków zapewniają wolontariusze w strojach clownów z Fundacji Dr Clown, na co dzień w całej Polsce praktykujący śmiechoterapię na dziecięcych oddziałach szpitalnych. Na Siedlcach fundacja ma swój gdański oddział. Clowni robią dziś dzieciom zwierzaki z balonów (popularny jest pudelek). Przygotowano wiele innych atrakcji: tor przeszkód, chodzenie na szczudłach, rwącą rzekę, rzut do celu, kręcenie talerzami i oczywiście bańki mydlane.

Serduszko puka w rytmie cza-cza
Dzieci uczęszczające na letnie zajęcia w Fundacji Świat Wrażliwy przygotowały pod kierunkiem Magdaleny Gajewskiej przedstawienie „Strach ma wielkie oczy”. Seniorzy związani z fundacją dają pokaz tańca latino. Pokaz robi ogromne wrażenie na publiczności, która skutecznie domaga się bisów.
Fundacja Świat Wrażliwy też ma siedzibę na Siedlcach. Przez cały rok prowadzi zajęcia dla dzieci z niepełnosprawnością intelektualną. Seniorom oferują warsztaty tańca, fizjoterapię, gimnastykę i masaże.

Kawiarenka pod dębem
„Złoty pierścionek na szczęście” – chór wyśpiewuje kolejne szlagieru, co chwilę oddając pola recytacjom.
– Trochę mi się język plącze, ale zaraz mi się rozplącze, mam na to sposoby – mówi przejęty rolą recytatora ponad dziewięćdziesięcioletni Jerzy Ogonowski i odczytuje wiersz Aleksandry Kulik o starzeniu, bolesnym wstawaniu, mętnym wzroku, żółwim kroku, twarzy nie do poznania w lustrze.
– Więc niech żyje ta moja STAROŚĆ! Z bólami, ze zmarszczkami!... niech mi sprawia radość! Dopóki świat widzę w kolorach tęczy. Moja starość mnie nie zmęczy – kończy recytację pan Ogonowski.
To już tradycja, że program siedleckich finałów ZROZUMIEĆ SIERPIEŃ jest bardzo bogaty. Piknik sąsiedzki trwa jednak kilka godzin, a dobrze, jeśli po projekcie pozostanie coś materialnego, a nie tylko niezapomniane wrażenia. Zeszłoroczne wydarzenie przypomina mural miejscowego artysty Looneya, zdobiący front Domu Sąsiedzkiego. Po tegorocznym finale pozostaną meble ogrodowe pod kilkudziesięcioletnim dębem.
– Robiliśmy je wspólnie z sąsiadami podczas lipcowych warsztatów prowadzonych przez firmę Gruszki Na Wierzbie. Chcemy wykreować tę przestrzeń na kawiarenkę pod dębem – mówi Brygida Folkman-Banaszak siedząc na ławce z palet w towarzystwie Magdaleny Fryze-Seroki, prywatnie mieszkanki Siedlec, a służbowo koordynatorki wydarzenia z ECS.

Kciuki w górę
– Co nie jest takie łatwe – Magda komentuje tę chwilę wytchnienia. – Ludzie przechodzą i pytają: „A co tu panie tak siedzą?”.
No i komary tną pod dębem niemiłosiernie.
Drugą trwałą pamiątką po wydarzeniu będzie wspólna, sąsiedzka, podwórkowa fotografia. Fotograf Jakub Kaniuka, który w ramach projektu prowadził warsztaty z fotografii portretowej, ustawia z drabiny ponad stuosobową grupę. Pomaga mu Grzegorz Mehring, fotograf współpracujący z ECS.
– Na trzy, wszyscy powiecie seeeer –Jakub zachęca do uśmiechu. – A teraz podnieście w górę kciuki, żeby pokazać jak fajna jest Strzyża.
– Siedlce a nie Strzyża! – wyrywa się żartobliwie oburzony krzyk z gardeł mieszkańców. Drobne przejęzyczenie fotografa, ale reakcja mieszkańców bezcenna.
Grzegorz Mehring żartuje:
– O, widzę że ksiądz nie podnosi kciuka!

Ksiądz Jacek Tabor, od dwóch i pół roku proboszcz w parafii św. Franciszka z Asyżu na Siedlcach, zjawił się zaraz po mszy.
– Na ogłoszeniach zachęcałem, żeby przyjść się wspólnie pobawić – mówi. – To wszystko moi parafianie.
Znają się dobrze, nim został proboszczem, był tu dziesięć lat wikarym. Do Gdańska z południa kraju przyjechał trzydzieści pięć lat temu.

Dzielnica ze stoczniowymi korzeniami
Dwie kobiety z niemowlakiem proszą księdza na słowo.
– Pewnie chodzi o pomoc – domyśla się duchowny. – Jest wiele potrzebujących rodzin, rozdajemy dużo paczek. Mamy umowę z dwoma Biedronkami. Oddają nam artykuły na kilka dni przed terminem ważności.
Tym razem jednak chodzi o chrzest dziecka.
Wygląda na to, że na Siedlcach nie jest źle z sąsiedzką integracją. Na pikniku tłum sąsiadów. Uczestników zajęć w Domu Sąsiedzkim też jest coraz więcej, cieszy się Brygida Folkmann-Banaszak. Może dlatego, że dzielnica ma solidarnościową tradycję?
– Te domy były nazywane stoczniowymi – tłumaczy społeczniczka mieszkająca tu od urodzenia w latach 60. – Większość mojej rodziny pracowała w stoczni, dziadkowie, ojciec, wujek. Idee Sierpnia nie były tu obce, zaangażowanie było i dotyczyło bardzo wielu rodzin.
Brygida w sierpniu ’80 była studentką ekonomii na Uniwersytecie Gdańskim. W 1981 roku brała udział w strajkach na uczelni.

Tekst: Przemysław Kozłowski
Zdjecia: Grzegorz Mehring / Archiwum ECS

 

Galeria foto